Czas zejść z pokładu social mediów
Przez długi czas płynąłem na fali social mediów – zbierałem lajki niczym perły, śledziłem statystyki, publikowałem treści, które miały angażować. Było w tym sporo frajdy, ale też sporo iluzji. Bo choć świat online oferuje nieskończony horyzont możliwości, to często jest to tylko fatamorgana. A prawdziwe życie? To nie dzieje się na ekranie, tylko tu i teraz, wśród ludzi, którzy naprawdę są obok.
Zrozumiałem, że zamiast wpatrywać się w ekran i czekać na kolejne powiadomienia, wolę spojrzeć w oczy bliskim mi osobom. Wolę spędzać czas z tymi, którzy naprawdę mnie znają, zamiast dzielić się każdą chwilą z anonimową publicznością. Social media miały być narzędziem, a stały się celem samym w sobie. Zamiast cieszyć się chwilą, myślałem o tym, jak ją pokazać innym. Zdałem sobie sprawę, że to, co miało być wsparciem w budowaniu relacji i rozwoju zawodowego, stało się dla mnie dodatkowym obciążeniem.
Powrót do prawdziwego życia
Dlatego postanowiłem zejść z pokładu wirtualnego okrętu i wrócić do tego, co najważniejsze – do relacji z bliskimi, do budowania prawdziwych więzi, do rozwoju, który dzieje się nie dla algorytmu, ale dla mnie. Nie przestaję działać – wręcz przeciwnie! Teraz cała moja energia idzie w świat offline. Nadal będę pełną petardą robił swoje – ale dla prawdziwych ludzi, a nie dla cyfrowych zasięgów.
Nie twierdzę, że social media to samo zło. Dają nam mnóstwo możliwości, pomagają w biznesie, pozwalają budować społeczności. Ale jednocześnie łatwo wpaść w pułapkę ich ciągłej obecności. I ja w nią wpadłem. Z czasem coraz bardziej czułem, że zamiast rzeczywiście przeżywać chwile, koncentruję się na ich dokumentowaniu.
Teraz jednak świadomie wybieram inną drogę. Zamykam ten rozdział i otwieram nowy – pełen prawdziwych rozmów, spotkań i doświadczeń. Chcę się rozwijać w otoczeniu prawdziwych ludzi, z którymi mogę usiąść przy stole, wypić kawę i porozmawiać.
Co dalej?
W ciągu najbliższych dwóch tygodni moje firmowe profile w social mediach znikną, a ja… po prostu wracam do życia. To nie znaczy, że znikam całkowicie – nadal będę działać, rozwijać się i robić swoje. Tyle że teraz bardziej świadomie, w rzeczywistej przestrzeni, a nie w wirtualnym świecie.
Kto mnie zna, ten wie, że nie trzeba mnie szukać w sieci – jestem tu, obok, gotowy do działania. Jeśli chcesz się ze mną spotkać, porozmawiać czy współpracować – znajdziesz mnie w “realu”.
Trzymajcie kciuki i – jeśli chcecie – widzimy się w rzeczywistości!