Nieistniejące bariery
Wiele działań, które chcielibyśmy podjąć, pozostaje w sferze marzeń, naszych myśli „ewentualnie” na przyszłość. Widzimy bowiem bariery, które nie pozwalają nam na realizację celów, często nawet na samą próbę. Bariery te, niejednokrotnie, stawiamy sami. Odmawiamy sobie możliwości, w tym także formalnego wykształcenia i specjalistycznej wiedzy. W takiej sytuacji jedyną barierą jest nasz umysł.
Nie są to górnolotne stwierdzenia. Historia zna bowiem niezliczoną ilość przypadków genialnych samouków,
którzy do dyspozycji mieli wyłącznie własny talent.
Jedyne co trzeba zrobić to zacząć TO ROBIĆ
Wizja każdego człowieka jest inna. Jeden chce być aktorem, inny magikiem. Jeśli naprawdę chcemy osiągnąć swój cel, musimy zacząć działać w tym kierunku. William Shakespeare był trzecim z ośmiorga dzieci. Jego rodzice należeli do zamożnych, ojciec był między innymi politykiem, jednak Williamowi daleko było do luksusu bycia najstarszym synem – dziedzicem wielkiego bogactwa. Wykształcenie odebrał raczej klasyczne (i prawdopodobnie niepełne!), charakterystyczne dla młodych mężczyzn o jego pozycji na przełomie XVI i XVII wieku. Swoje pierwsze sztuki pisał dla okolicznych trup aktorskich. Dzisiaj jego dzieła należą do kanonu lektur w wielu krajach na całym świecie.
George Martin, John Ronald Reuel Tolkien, Howard Phillips Lovecraft – kto nie czytał żadnej z ich powieści albo chociaż nie słyszał o tych autorach? Swoje zadanie postrzegali jako tylko i AŻ pisanie. Wykorzystali swój talent, swoje umiejętności do osiągnięcia celu – wydania swoich dzieł. Wojciech Kuczok ukończył filmoznawstwo, a niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie wie co to „Gnój”.
Oczywiście jeśli chcesz być chirurgiem, nie powinieneś złapać pierwszej lepszej osoby na ulicy i jej operować dla „praktyki”. Szczerze jednak odpowiedz sobie na pytanie: co stoi na przeszkodzie temu, byś już zaczął się uczyć? Później będzie ci łatwiej przebrnąć przez formalne wymogi wykształcenia. „Chcę być nauczycielem, ale nie będzie mnie stać na studia” – nieraz tak mówimy. Na studia można odkładać latami, można zapisać się na bezpłatne studia dzienne i dzięki indywidualnemu tokowi studiów jednocześnie pracować. Owszem, będzie to trudniejsze, ale wykonalne. Skoro tego pragniesz i to twoja pasja, zacznij coś w tym kierunku robić.
Przeciwności to jedynie kwestia formalna
Dostrzegamy przeszkody pod postacią prozy życia codziennego: obowiązki, czas, praca, finanse. Zastanówmy się jednak nad tym, jak one rzeczywiście dzisiaj wyglądają.
Vincent van Gogh miał odebrać odpowiednie wykształcenie, wolał jednak spacerować i szkicować. Uważano go za dziwaka i lekkoducha. Nawet dzisiaj, śledząc jego biografię, można złapać się za głowę. Często głodował, nie miał porządnego zajęcia, nie zapewniał (przez większość czasu) bytu swojej rodzinie. Ostatnie grosze wydawał na płótna i farby. A przy tym dążył do wszystkiego sam, nie słuchał autorytetów, zadzierał z krytykami. Już za swojego życia potrafił stworzyć dzieła, za które dobrze mu płacono. Malował praktycznie do końca swojego życia i nic nie mogło go przed tym powstrzymać. Z pewnością niektórzy nazwaliby go obłąkanym, nie o to jednak chodzi w tej historii. Van Gogh był wielki i jednym z powodów, dla którego tak się stało, był fakt, że nie widział on żadnych barier. Ludzie śmieli się z niego? „A niech się śmieją!”. Nie uprawiał zawodu wybranego dla niego przez rodzinę? „I cóż z tego?!” Nawet to, że raz był na wozie, a raz dużo niżej, niż pod nim, nie zniechęciło go.
Wykorzystuj to, co masz – szukaj korzyści
Droga każdego z nas jest zupełnie inna. Patrzymy z zazdrością na syna prawnika, bo jemu „będzie łatwiej”. Zamiast wykorzystać tę znajomość do pozyskiwania rad, pożyczania książek, na które nie będziemy mogli sobie pozwolić, wspólnej nauki, owocnych dyskusji… Wykorzystujemy to, co mamy, zamiast skupiać się na tym, co mają inni, czego im zazdrościmy. Taka postawa nie doprowadzi nas bowiem do niczego. Antonio Vivaldi nie był cudownym dzieckiem, które w wieku kilkunastu lat w ogrodzie różanym, w pełni słońca, opalało się, czerpiąc z natury i komponując jeden z utworów do cyklu „Cztery pory roku”. Co prawda nauczono go grać na skrzypcach (uczynił to jego ojciec, Vivaldi nie korzystał z niczego, co nazwalibyśmy dziś szkołą muzyczną), ale jako najstarszy syn jego przeznaczeniem był stan duchowny. Otrzymał zresztą święcenia kapłańskie i pracował w sierocińcu. Kształcono tam dzieci (także w kierunku muzycznym), istniała także orkiestra. Właśnie to była droga do kariery Vivaldiego. Ludwig van Beethoven także kreował swoje umiejętności muzyczne pod kierunkiem ojca. Jego nauki były wspaniałe, jednak sam ojciec prawdopodobnie awanturował się, nadużywał alkoholu. Gdy zmarła jego ukochana matka, przypadła mu rola głowy rodziny, gdyż ojciec nie był w stanie zapewnić im bytu. Dzisiaj współczulibyśmy mu takiego dzieciństwa. Dorosłe życie także nie oszczędziło mu dramatów, bo jak inaczej nazwać głuchotę u kompozytora?
Historie te nie mają budzić litości czy oklasków za heroiczność. Tak naprawdę to życiorysy jakich wiele: dawniej i teraz. Ogromną różnicę stanowi jednak kierunek obrany na rozdrożach: cierpliwość w dążeniu do celu, działanie, wykorzystywanie każdej szansy, danej przez los, stawianie czoła przeciwnościom i podnoszenie się po porażkach.
KaMa